Co w dżemie drzemie?

 Duży potencjał. Nie tylko śniadaniowy. Ten językowy, to już w samym pytaniu o dżem - tym tytułowym. 
Kiedyś przy jego okazji rozmawialiśmy z synem o głoskach. O tym, że inaczej wymawiamy połączenie dż w słowie dżem, a inaczej w budżet. Ale że mogą się te różnice spotkać w stwierdzeniu, że domowa gofry z dżemem to taka niskobudżetowa wersja przekąski na mieście. 

O drz też zahaczyliśmy w rozmowie. Tak jak można o drzewo zahaczyć ;)

Gofry często u naw na weekendowe śniadania. Jedni jedzą z dżemem, inni z owocami, a jeszcze inni z cukrem pudrem. 

A przy okazji kolejna lekcja fonetyki. 

- Mamo, jest na stole dzugier buder? - pyta mój syn.

Jest. A mnie przy okazji jest fajnie. Bo choć nie nazwał tego, co zrobił, to zrobił. Ot, zabawa dźwięcznością głosek. A skoro bawi się tym tak lekko, znaczy, że rozumie i lubi to. Niby fonetyka do życia jakoś niekoniecznie niezbędna, ale umiejętność znalezienia okazji do zabawy (choćby i fonetyką) już tak. 

A wracając do dżemu -  w naszym drzemie coś jeszcze. Myśl, że mamy fajnych ludzi dookoła. Bo dżem to prezent od sąsiadki.