Czarna dziura i białe plamy

Pojawiła się w naszym życiu nagle.
I sporo w nie wniosła. Były radości i wątpliwości. Było odpocznienie i zniecierpliwienie.
Jak to z kotem.
Zachwycałam się nią jak Bałoszewski piecem.

Ale jak nagle się pojawiła, tak i nagle zniknęła.

Bez niej szaro. Choć z nią też nie zawsze kolorowo było...
Szara naga jama...
Jej odejście było jak czarna dziura. Zaczęła jednak z czasem blednąć.
Część wspomnień pokryły białe plamy niepamięci.
Ale w najmniej spodziewanych momentach moja Szarość się pojawia.
I jest mi tak słodko i smutno jednocześnie, kiedy znajduję np. takie jej zdjęcia: