Zimą chętnie odwiedzany. Bo i w dobrej lokalizacji, i dobrze zaopatrzony.
Karmnik na naszym balkonie.
W tym roku mróz i śnieg zostały z nami na dłużej, pozostał i on.
Jeszcze w pierwsze wiosenne dni zdobił balustradę balkonu.
Równie chętnie odwiedzany.
Upodobała go sobie para gołębi.
W karmniku pojawiły drobne gałązki i od rana z małymi przerwami przesiadywała tam gruchająca (dosłownie i w przenośni) parka.
Widząc, jak balkon wygląda po zimie, nie chciałabym mieć podobnych atrakcji latem, kiedy na balkonie z książkami i miseczkami pełnymi lodów urzędują moje dzieciaki.
Gołębiom wychowującym młode nie bardzo by wtedy nasze towarzystwo na balkonie odpowiadało.
Nie wyglądały tak, jakby chciały dokładać się do czynszu, żeby móc stawiać jakieś lokalowe wymagania, podjęliśmy więc za nie decyzję o konieczności poszukania innego lokum, bo z tego jednak byłyby niezadowolone.
Niezadowolone podobnie jak nasi sąsiedzi z dołu, których przeciwsłoneczny parasol jak co roku wypadałby centralnie pod siedzibą rodziców. I niekoniecznie dobrze wyglądałby w kropki ;) O sąsiedzkim praniu na zabalustradowej suszarce nie wspomnę.
Nie powiem, miło byłoby z tak bliska popodglądać rodzinne perypetie gołębi.
Zwyciężył jednak rozsądek. I dbałość o sąsiedzkie stosunki. A z gołębiami spotkamy się zimą ;)
Karmnik na naszym balkonie.
W tym roku mróz i śnieg zostały z nami na dłużej, pozostał i on.
Jeszcze w pierwsze wiosenne dni zdobił balustradę balkonu.
Równie chętnie odwiedzany.
Upodobała go sobie para gołębi.
W karmniku pojawiły drobne gałązki i od rana z małymi przerwami przesiadywała tam gruchająca (dosłownie i w przenośni) parka.
Widząc, jak balkon wygląda po zimie, nie chciałabym mieć podobnych atrakcji latem, kiedy na balkonie z książkami i miseczkami pełnymi lodów urzędują moje dzieciaki.
Gołębiom wychowującym młode nie bardzo by wtedy nasze towarzystwo na balkonie odpowiadało.
Nie wyglądały tak, jakby chciały dokładać się do czynszu, żeby móc stawiać jakieś lokalowe wymagania, podjęliśmy więc za nie decyzję o konieczności poszukania innego lokum, bo z tego jednak byłyby niezadowolone.
Niezadowolone podobnie jak nasi sąsiedzi z dołu, których przeciwsłoneczny parasol jak co roku wypadałby centralnie pod siedzibą rodziców. I niekoniecznie dobrze wyglądałby w kropki ;) O sąsiedzkim praniu na zabalustradowej suszarce nie wspomnę.
Nie powiem, miło byłoby z tak bliska popodglądać rodzinne perypetie gołębi.
Zwyciężył jednak rozsądek. I dbałość o sąsiedzkie stosunki. A z gołębiami spotkamy się zimą ;)