O samodzielności i bezradności.

Sama zrobi zakupy. Sama tak postanowiła. Sama podjęła się przygotowań.
Sama zrobiła listę zakupów.
Ustaliłyśmy, że zaprowadzam ją do sklepu i czekam przy drzwiach, za linią kas.
Sklep z tych większych osiedlowych. Znany i zaprzyjaźniony, bo i zaplecze zwiedzone, kiedy podczas jednego z zakupo-spacerów KONIECZNIE musiała skorzystać z toalety.
Martka znana tam nie tylko z widzenia, ale i z imienia nawet.

Wielki plan został wcielony w życie.
Widziałam tylko migający między regałami jasny kapelusik. Mina poważna, a zakupowy koszyk coraz pełniejszy.
Nic wielkiego, kilka rzeczy: paluh, mleko f prosku itp. (pisownia oryginalna)

Po chwili widzę, że rozmawia z jedną ze sprzedających tam pań, pokazując jej coś na karteczce.
Udało się - bułka szpinakowa zlokalizowana dzięki pomocy pani ląduje w koszyku, a Martka idzie do kasy.
Tam podaje kartę lojalnościową i płaci moją kartą płatniczą.

Wychodzimy.
Ona dumna, ja dumna. Panie - rozbawione.
Choć przez moment jedna z nich miała niewesołą minę.
Wydawała się bezradna w starciu z samodzielną listą zakupową Martki: