M jak Miodek

- "Nie pokażę Ci moją plombę"- wykrzyczała M. podczas jednej z utarczek z bratem.
I już, już miałam poprawiać. Że "swojej plomby", a "nie swoją plombę" mu nie pokaże. Jakby to w ogóle był powód do dumy. No ale jak się ma pięć lat, jest się dzielą na fotelu stomatologa i z gabinetu wychodzi się z niebieską plombą i bransoletką z woreczka z nagrodami, to chyba należy ją traktować jako medal, order, odznakę.
Zatem już, już miałam powiedzieć, że powiedziała to źle, ale przypomniał mi się prof. Miodek. Ten od poprawnego mówienia.
Zapytany w jednym z wywiadów, czy popełnia błędy językowe, nie zaprzeczył.
Usprawiedliwił je jednak emocjami. Choć sądzę, że i tak ciut je przeżywa ;)
Zatem moja córka, jak profesor Miodek (i wielu, wielu innych, mniej zacnych użytkowników języka, ale to akurat mogę już pominąć) z rozpędu, w emocjach po negacji czasownika nie zmienia biernika na dopełniacz (tam, gdzie ta zmiana zachodzić powinna).
Być może moja M. jest na dobrej drodze, by profesora w zacniejszej polszczyźnie ponaśladować ;)
Póki co jej gramatyka jest słodka - jak miód.
Za kilka lat będzie poprawna. Jak Miodek.