Ogonek nieporozumienia

Jak zwykle pędzę, bo wyszłam z domu jak zwykle za późno.
Po drodze do celu, z celem, którym jest odebranie J. z zajęć, wstępuję do zoologicznego.
Nasze zwierzęta - Pan Pigu i Miluś (nazywany Panem Fomikiem lub Miłosławem) "przerobiły" już cały zapas wiórków, a czujemy już potrzebę kolejnego im posprzątania (może nie tyle wewnętrzną potrzebę czujemy, co po prostu czujemy, nosem)

Pakuję zakupy, podaję kartę, by zostać oficjalnym sponsorem naszego inwentarza, a myślami jestem już z powrotem w domu, gdzie czeka na mnie M. i jeszcze kilka zajęć

- Kopie? - pyta sprzedawczyni
- Słucham? - wracam na ziemię. - Tak, tak, kopie, jak głupi.Jeden i drugi. Potrafią naśmiecić wiórkami nasze futrzaki
- Pytałam, czy chce pani kopie z terminala płatniczego...
- A, kopię. Nie, nie trzeba...

Tośmy się dogadały. A przy okazji uśmiały nieco z mojego zamyślenia. Bo z tego, jak pani nosówki w wygłosie wymawia nic a nic ;)