Warto cztytać...

Ślady swojej obecności zapisali na lustrze.
Kroplami wody. Smugami pasty do zębów. Śladami mokrych dłoni. Mazajami, które powstały po wytarciu dłonią zaparowanego lustra.
Lubię prozę codziennych z nimi dni, poezję tych niecodziennych.
Choć nie zawsze lubię czytać o tym w pozostawionych przez nich śladach.
Nie pozostaje zatem nic innego, jak umyć lustro w łazience.

Wyjmuję z kuchennej szafki na detergenty płyn ze spryskiwaczem. Idąc do łazienki, uśmiecham się, bo przypominam sobie, jak nie tak dawno próbowałam umyć lustro płynem do mycia kabiny prysznicowej. Z marnym skutkiem. Ot, nie przeczytałam etykiety i sprzątanie zajęło mi dwa razy więcej czasu, bo ciężko zmywa się ze szkła to, co nie powinno się na nim znaleźć.

Uśmiecham się, rozpylając na tafli lustra płyn. Z siebie się ciut śmieję. Z własnej nieuwagi.
Ale mój uśmiech znika, kiedy pod ręcznikiem papierowym, zamiast idealnego odbicia mojej twarzy i ścian łazienki, są jeszcze większe smugi, których nie mogę usunąć...
Co jest? - nieco się irytuję

Co? Po prostu płyn do usuwania tłustych zanieczyszczeń przyjaźni się bardziej z kuchennymi zakamarkami, a na łazienkowe lustro jednak najlepiej działa płyn do szyb ;)

Warto czytać.
Przede wszystkim etykiety.
Dzięki temu oszczędziłabym czas, na czytanie czegoś innego :)