Kolor nadziei.

U nas lazurowy.
A to za sprawą nowego ścieralnego pióra, zostawiającego ślady coraz bardziej przypominające litery .
J. wymarzył sobie ten kolor.
Kupiłam.
I kiedy zaglądam do jego zeszytów, widzę w nich coś, czemu bliżej polskiej kaligrafii niż tekstom gdzieś z Półwyspu Arabskiego.
Fakt, dotyczy to prac domowych, które odrabia w mniejszym pośpiechu, na wolniejszych obrotach niż te, narzucone tempem 45 minutowej lekcji. Niemniej jednak cieszę się, że zaczyna kalkulować i dobrowolnie bierze się za siebie. Bardziej chyba opłaca się napisać raz, a czytelnie, niż sprawdzać, czy pióro zaiste ścieralne i pisać od nowa.

Lazur - kolor nadziei. A przy okazji ładny ;)