Antydziurzysta-ekonomista.

Chodnik po drugiej stronie osiedlowej uliczki przed naszym blokiem. Z nazwy jedynie. W praktyce tor slalomowy. Dziura na dziurze, a w niej kolejna dziura. Niemniej jednak M. potrafi tamtędy przejechać na rowerku biegowym. J. wiadomo, ciągną go sporty ekstremalne, więc trochę z przyzwyczajenia, trochę dla urozmaicenia i obalenia pewnej tezy o moim macierzyństwie, pozwalamy sobie na małą przygodę.
Fakt, trochę to niebezpieczne. My co prawda ogarniamy temat i dajemy radę. J. po raz kolejny podkreśla, że fajnie mieć taką "niepaniusiową" mamę, co się nie modzi i w płaskich butach chodzi.
Znaleźli się jednak tacy, co to między dziurami w chodnikach skakać nie śmią, nie umieją, albo po prostu nie chcą.
Nasmarowawszy więc pismo do urzędu o poprawę jakości bytu w drodze do sklepu po bułki, oczekują zgrabnie ułożonej kostki chodnikowej, co by chodziło się lepiej i bezpieczniej.
I jest już bezpieczniej. O ile się nie chodzi, albo chodzi gdzie indziej ;)
Urząd reprezentowany przez człeka o ojcowskim wręcz sercu, co to nad losem codziennym mieszkańców blokowiska się pochyliło, sprawił, że odtąd stopy stąpają już bezpiecznie po różowej kostce chodnikowej. Z tym, że po drugiej stronie ulicy.
Bo ta nasza, ta jednak bardziej "po drodze" droga, stała się strefą zakazaną, w 2 znaki opatrzoną.
Czarna sylwetka na białym tle i czerwoną obwódką w kształcie koła. I adnotacja o zakazie chodzenia tą drogą. Znaki pewnie tańsze niż kilkadziesiąt metrów kostki. I szybsze w montażu niż zerwanie starego asfaltu i położenie nowego chodnika. Czyli zaleta jest. W perspektywie finansowo-czasowej zdecydowanie na plus.
A bytowo? Dla nas bez zmian.Czyli dobrze.
Mamy alternatywę. Po chleb idziemy trasą soft lub hard, zależnie od nastroju i chęci po prostu.
A jeśli wybieramy hard, to pojawia się dreszczyk emocji. Wyłoży się M. czy nie wyłoży, zedrze kolana po raz 10-ty chyba w sezonie? No i przez moment, aż do zakrętu, jesteśmy tacy ciut wyjęci spod prawa ;)
I jakże odważni.

***
A jednak parking. Powstał w miejscu chodnika. Znaki zakazu i dziury są już tylko wspomnieniem. A myśl o pojemniejszym parkingu  - marzeniem. Bo parking, owszem, zrobili. Ale parkować trzeba równolegle, a nie skośnie. Czyli ilościowo bez zmian. Ale za to uliczkę mamy szerszą. I kiedy wieczorem na czas powyprawowych wyładunków osobowo-sprzętowych zostawiamy samochód na awaryjnych, bo o tej porze nie ma gdzie zaparkować, to już nie blokujemy przejazdu i mamy większy luz i mniejsze tempo ;)
Czyli dla nas, jak zwykle, na plus.