Lubię ciasta, których pieczenie polega na wymieszaniu składników w misce. Najlepiej tylko przy użyciu łyżki.
Każdym razem okoliczność ta skupia dwoje młodych aspirantów do wylizania łyżki i miski.
Ale zanim to się stanie, wprowadzają w tę i tak w moim wykonaniu kuchenną rewolucję, dodatkowy element zamieszania.
Zatem mieszamy na zmianę. Ja w prawo. Oni uparcie, nie wiedzieć dlaczego - w lewo.
Kiedy ciasto siedzi już w piekarniku, a w kuchni rozlega się mlaskanie i pomrukiwanie wylizywaczy, ja wycieram zapaćkane szafki (M. jak zamiesza, to.... ) i myślę o tym, by usiąść spokojnie z kubkiem herbaty w ręku.
Pod okoliczność herbatki podłączy się R.
I znowu małe zamieszanie. Ja mieszam herbatę "w kółko", jeżdżąc łyżeczką po ściankach kubka.
Nie wiem, czy tak wypada. Na wszelki wypadek w towarzystwie udaję, że nie słodzę ;)
R. miesza ją w poprzek, jeżdżąc po dnie od jednej burty kubka do drugiej .
Dla mnie niewykonalne - chlapię prawie tak, jak M. przy mieszaniu ciasta.
Zakręcone to wszystko.
Ale kiedy już we czwórkę siadamy do ciasta, które raczyło wystygnąć (no prawie, grunt, że już nie parzy), kiedy pijemy herbatę z dobrze rozmieszanym cukrem, całe zamieszanie gdzieś znika.
.
Każdym razem okoliczność ta skupia dwoje młodych aspirantów do wylizania łyżki i miski.
Ale zanim to się stanie, wprowadzają w tę i tak w moim wykonaniu kuchenną rewolucję, dodatkowy element zamieszania.
Zatem mieszamy na zmianę. Ja w prawo. Oni uparcie, nie wiedzieć dlaczego - w lewo.
Kiedy ciasto siedzi już w piekarniku, a w kuchni rozlega się mlaskanie i pomrukiwanie wylizywaczy, ja wycieram zapaćkane szafki (M. jak zamiesza, to.... ) i myślę o tym, by usiąść spokojnie z kubkiem herbaty w ręku.
Pod okoliczność herbatki podłączy się R.
I znowu małe zamieszanie. Ja mieszam herbatę "w kółko", jeżdżąc łyżeczką po ściankach kubka.
Nie wiem, czy tak wypada. Na wszelki wypadek w towarzystwie udaję, że nie słodzę ;)
R. miesza ją w poprzek, jeżdżąc po dnie od jednej burty kubka do drugiej .
Dla mnie niewykonalne - chlapię prawie tak, jak M. przy mieszaniu ciasta.
Zakręcone to wszystko.
Ale kiedy już we czwórkę siadamy do ciasta, które raczyło wystygnąć (no prawie, grunt, że już nie parzy), kiedy pijemy herbatę z dobrze rozmieszanym cukrem, całe zamieszanie gdzieś znika.
.