Pomoc? Pomocy!!!

- Co robisz, mamo?
To pytanie sprawia, że na chwilę zastygam w bezruchu. Sprawia, że chciałabym powiedzieć, że nic.
Ale ona już zauważyła, że oddaję się jakimś kuchennym przyjemnościom (bardziej lub mniej chętnie).
Monolog toczy się sam.
- Przyniosę sobie swoje krzesełko i pomogę Ci.
Zaczyna się jazda.
Wygląda na to, że nie uniknę tej małej pomocnicy.
Ale trzymam fason. Widząc, jak się stara, jak zawzięcie miesza, nalewa, itp. nie mam serca pogonić jej do lalek, klocków czy gotowania na sucho na plastikowej kuchence.
Dziękuję jej za pomoc, mówię, że bardzo tej pomocy potrzebowałam. A na jej buźce maluje się zadowolenie, poczucie spełnionej misji. Czuje się wtedy ważna, doroślejsza i taka niezastąpiona.
I tak oto pomoc nieunikniona staje się pomocą niezbędną.
Jak ja bym sobie bez tej pomocy poradziła?- mówię
Jak ja sobie z tą pomocą poradzę? - czasem zdarza mi się pomyśleć...