Piłki.

Różne.
Małe. Duże. Piankowe. Skórzane. Gumowe.

Bo różne są okoliczności, w których się przydają.
Są takie, którymi spokojnie mogą grać w domu. Są takie, które nadają się latem do zabrania nad jezioro.
Są i takie, które dobrze czują się tylko na boisku.
Chociaż nie, piłkom jest wszystko jedno. Ja lepiej się czuję, kiedy nie nabierają rozpędu w czterech ścianach.

Której użyć do strącania balonów przyczepionych do sufitu po elektrostatycznych eksperymentach??
Wybrałabym małą, piankową...
Marta wybrała po swojemu. Tę skórzaną, do nogi...

Sprzeciw rodzicielski bez uzasadnienia, sam w sobie czasem nie daje pożądanego efektu.
- Martka, weź inną piłkę - proszę

Wzięła. Jeszcze większą. Do koszykówki...