Nie jest za późno, jeżeli knot jeszcze się tli.
Nie jest za późno, jeżeli trzcina wciąż jest jeszcze pośród sitowia, choć pochylona w swoim nadłamaniu.
Nie jest za późno, jeżeli z paszczy nieprzyjaciela wystaje cokolwiek.
Ani wtedy, gdy w ciszy grobu kilka dni temu zamkniętej zimną bryłą głazu, ciało poddaje się rozkładowi.
A co, jeżeli nic już prawie nie zostało?
Kiedy widzimy tylko dolinę pełną kości?
Tam zaprowadziłeś Ezechiela.
Kazałeś mu przejść dookoła nich. Widok nie napawał optymizmem - były zupełnie wyschłe (Ez. 37:2).
Zapytałeś, czy ożyją.
Wiesz, z naszej perspektywy wyglądało to dość kiepsko... Z tymi, których szczątki tu spoczywały, było znacznie gorzej niż z Łazarzem...
Ezechiel nie znał Łazarza. Ale znał Ciebie.
Wiedział, że zadając mu to pytanie, nie oczekiwałeś tak naprawdę odpowiedzi, a gotowości, by usłyszeć polecenie, posłuszeństwa, by je wypełnić. Ezechiel odbił rzuconą mu piłkę. Ty wiesz, usłyszałeś w odpowiedzi.
Wiedziałeś. I kazałeś Ezechielowi prorokować nad tymi kośćmi. Przekazywać im to, co nad nimi wypowiada Pan:
Oto Ja wprowadzę w was ożywcze tchnienie i ożyjecie. I dam wam ścięgna, i sprawię, że obrośniecie ciałem, i powlokę was skórą, i dam wam ożywcze tchnienie, i ożyjecie, i poznacie, że Ja jestem Pan. (Ez. 37:5)
Ezechiel zrobił, jak mu nakazałeś. I oglądał niecodzienny widok: powstał szum, a kości zaczęły zbliżać się do siebie. Twoje wypowiedziane słowo sprawiło, że pojawiły się ścięgna, ciało i skóra. Wciąż jednak były martwe.
I znów, na Twój rozkaz, z Twojego natchnienia, Ezechiel miał przemówić, miał przemówić do ożywczego tchnienia:
Przyjdź ożywcze tchnienie, z czterech stron i tchnij na tych zabitych, a ożyją. (Ez. 37:9b)
I ożyli, wielka rzesza wzbudzonych. Ale bez nadziei, ze świadomością tego, że zginęli.
Nie zostawiłeś ich w takim stanie.
Z Twojego nakazu przekazał im Ezechiel słowo od Ciebie. Obietnicę wyprowadzenia z grobów do ziemi izraelskiej, przeprowadzenia ze śmierci, do życia.
Tak bardzo chciałabym, żebyś moimi ustami mógł wypowiedzieć nad kimś Twoje słowo, które jest jak ożywcze tchnienie. Tak jak robiłeś to za każdym razem, kiedy ja potrzebowałam ożywczego tchnienia, a Ty przez ludzi wypowiadałeś nade mną słowo, które czyni niemożliwe możliwym.
Nie jest za późno, jeżeli trzcina wciąż jest jeszcze pośród sitowia, choć pochylona w swoim nadłamaniu.
Nie jest za późno, jeżeli z paszczy nieprzyjaciela wystaje cokolwiek.
Ani wtedy, gdy w ciszy grobu kilka dni temu zamkniętej zimną bryłą głazu, ciało poddaje się rozkładowi.
A co, jeżeli nic już prawie nie zostało?
Kiedy widzimy tylko dolinę pełną kości?
Tam zaprowadziłeś Ezechiela.
Kazałeś mu przejść dookoła nich. Widok nie napawał optymizmem - były zupełnie wyschłe (Ez. 37:2).
Zapytałeś, czy ożyją.
Wiesz, z naszej perspektywy wyglądało to dość kiepsko... Z tymi, których szczątki tu spoczywały, było znacznie gorzej niż z Łazarzem...
Ezechiel nie znał Łazarza. Ale znał Ciebie.
Wiedział, że zadając mu to pytanie, nie oczekiwałeś tak naprawdę odpowiedzi, a gotowości, by usłyszeć polecenie, posłuszeństwa, by je wypełnić. Ezechiel odbił rzuconą mu piłkę. Ty wiesz, usłyszałeś w odpowiedzi.
Wiedziałeś. I kazałeś Ezechielowi prorokować nad tymi kośćmi. Przekazywać im to, co nad nimi wypowiada Pan:
Oto Ja wprowadzę w was ożywcze tchnienie i ożyjecie. I dam wam ścięgna, i sprawię, że obrośniecie ciałem, i powlokę was skórą, i dam wam ożywcze tchnienie, i ożyjecie, i poznacie, że Ja jestem Pan. (Ez. 37:5)
Ezechiel zrobił, jak mu nakazałeś. I oglądał niecodzienny widok: powstał szum, a kości zaczęły zbliżać się do siebie. Twoje wypowiedziane słowo sprawiło, że pojawiły się ścięgna, ciało i skóra. Wciąż jednak były martwe.
I znów, na Twój rozkaz, z Twojego natchnienia, Ezechiel miał przemówić, miał przemówić do ożywczego tchnienia:
Przyjdź ożywcze tchnienie, z czterech stron i tchnij na tych zabitych, a ożyją. (Ez. 37:9b)
I ożyli, wielka rzesza wzbudzonych. Ale bez nadziei, ze świadomością tego, że zginęli.
Nie zostawiłeś ich w takim stanie.
Z Twojego nakazu przekazał im Ezechiel słowo od Ciebie. Obietnicę wyprowadzenia z grobów do ziemi izraelskiej, przeprowadzenia ze śmierci, do życia.
Tak bardzo chciałabym, żebyś moimi ustami mógł wypowiedzieć nad kimś Twoje słowo, które jest jak ożywcze tchnienie. Tak jak robiłeś to za każdym razem, kiedy ja potrzebowałam ożywczego tchnienia, a Ty przez ludzi wypowiadałeś nade mną słowo, które czyni niemożliwe możliwym.