Na przeciwległych krańcach drogi znajdowały się oddalone od siebie punkty Ś i D. Jako pierwszy z punktu Ś w kierunku punktu D wyruszył obiekt SM. Po jakimś czasie, z punktu D w kierunku punktu Ś. wyruszył obiekt O.
Wskaż, w którym miejscu ścieżki spotkały się obiekty SM i O.
Za mało danych?
Zerknijmy zatem do podręcznika.
Łk. 15:11-32
Punkty na ścieżce to Świat i Dom.
Obiekty poruszające się po niej w, to Syn Marnotrawny i Ojciec.
Tak dużo lepiej. Matematyka nie szła mi za dobrze. Bliższe zawsze były mi litery niż cyfry.
Zatem będę mogła rozwiązać to zadanie opisowo, a nie przy pomocy wzorów czy osi liczbowych.
Wyznaczam jednak środek odcinka Ś-D, którego długość określam jako równą zasięgowi wzroku Taty.
I to tyle matematyki. Tyle potrzeba mi, żeby móc opisać, zrozumieć i docenić miejsce spotkania, kiedy umiejscowię je na jednej z połówek.
Bosy, głodny, wyczerpany. Wyniszczony nocami, które, gdy miał jeszcze pieniądze, obfitowały w śmiech, zabawę, alkohol, a gardziły snem. Choć ciało miał wychudzone, to pokaleczone nogi dźwigać musiały ciężar porażki, pomyłki i poczucia winy.
W takiej kondycji był Syn, gdy rozpoczął wędrówkę do Domu Ojca. Krok za krokiem. Powoli. Być może upadając wielokrotnie po drodze.
Ojciec, choć obarczony smutkiem i tęsknotą, oparł się jednak na miłości i nadziei. One nie pozwoliły przygiąć go do ziemi. Wyostrzały jego wzrok, tak, że każdego dnia widział coraz dalej, patrzył coraz wnikliwiej na uparcie pustą drogę.
Aż nadszedł ten dzień, kiedy ujrzał Syna.
Gdy Syn był jeszcze daleko, już wtedy otuliło go kochające spojrzenie Ojca.
Ojciec użalił się nad tym, który nazwany już umarłym, w jednej chwili ożył, a zaginąwszy, odnalazł się.
Nieopisana radość rozlała się po jego ciele, wtłoczyła w mięśnie tę kumulowaną w dniach rozłąki siłę "i pobiegłszy rzucił mu się na szyję, i pocałował go"
Gdzie się spotkali?
Ojciec nie mógł czekać, aż syn potykając się z mozołem przekroczy bramę.
Miłość, choć Paweł nazwał ją cierpliwą, bywa niecierpliwa. Nie cierpi zwłoki, pragnie jak najszybszego zaspokojenia i spełnienia.
Ojciec biegnie w kierunku kroczącego powoli Syna Marnotrawnego.
Który z nich ma większe szansę by jako pierwszy minąć środek?
Dziękuję Ci, że nie umiesz czekać.
I choć często zwlekasz do momentu, kiedy wyruszymy w drogę powrotną, kiedy wyjdziemy zza horyzontu, kiedy Ci się pokażemy, to gdy widzisz nasz pierwszy krok ku Tobie, robisz ich 10 ku nam. Pod warunkiem, że prowadzi i wyprzedza nas skrucha.
Dziękuję, że wystarczy Ci nasza decyzja i nasze lekkie poruszenie, byś zaczął biec w naszym kierunku.
"Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was" (Jak. 4:8)
I to jak zbliży...
Wskaż, w którym miejscu ścieżki spotkały się obiekty SM i O.
Za mało danych?
Zerknijmy zatem do podręcznika.
Łk. 15:11-32
Punkty na ścieżce to Świat i Dom.
Obiekty poruszające się po niej w, to Syn Marnotrawny i Ojciec.
Tak dużo lepiej. Matematyka nie szła mi za dobrze. Bliższe zawsze były mi litery niż cyfry.
Zatem będę mogła rozwiązać to zadanie opisowo, a nie przy pomocy wzorów czy osi liczbowych.
Wyznaczam jednak środek odcinka Ś-D, którego długość określam jako równą zasięgowi wzroku Taty.
I to tyle matematyki. Tyle potrzeba mi, żeby móc opisać, zrozumieć i docenić miejsce spotkania, kiedy umiejscowię je na jednej z połówek.
Bosy, głodny, wyczerpany. Wyniszczony nocami, które, gdy miał jeszcze pieniądze, obfitowały w śmiech, zabawę, alkohol, a gardziły snem. Choć ciało miał wychudzone, to pokaleczone nogi dźwigać musiały ciężar porażki, pomyłki i poczucia winy.
W takiej kondycji był Syn, gdy rozpoczął wędrówkę do Domu Ojca. Krok za krokiem. Powoli. Być może upadając wielokrotnie po drodze.
Ojciec, choć obarczony smutkiem i tęsknotą, oparł się jednak na miłości i nadziei. One nie pozwoliły przygiąć go do ziemi. Wyostrzały jego wzrok, tak, że każdego dnia widział coraz dalej, patrzył coraz wnikliwiej na uparcie pustą drogę.
Aż nadszedł ten dzień, kiedy ujrzał Syna.
Gdy Syn był jeszcze daleko, już wtedy otuliło go kochające spojrzenie Ojca.
Ojciec użalił się nad tym, który nazwany już umarłym, w jednej chwili ożył, a zaginąwszy, odnalazł się.
Nieopisana radość rozlała się po jego ciele, wtłoczyła w mięśnie tę kumulowaną w dniach rozłąki siłę "i pobiegłszy rzucił mu się na szyję, i pocałował go"
Gdzie się spotkali?
Ojciec nie mógł czekać, aż syn potykając się z mozołem przekroczy bramę.
Miłość, choć Paweł nazwał ją cierpliwą, bywa niecierpliwa. Nie cierpi zwłoki, pragnie jak najszybszego zaspokojenia i spełnienia.
Ojciec biegnie w kierunku kroczącego powoli Syna Marnotrawnego.
Który z nich ma większe szansę by jako pierwszy minąć środek?
Dziękuję Ci, że nie umiesz czekać.
I choć często zwlekasz do momentu, kiedy wyruszymy w drogę powrotną, kiedy wyjdziemy zza horyzontu, kiedy Ci się pokażemy, to gdy widzisz nasz pierwszy krok ku Tobie, robisz ich 10 ku nam. Pod warunkiem, że prowadzi i wyprzedza nas skrucha.
Dziękuję, że wystarczy Ci nasza decyzja i nasze lekkie poruszenie, byś zaczął biec w naszym kierunku.
"Zbliżcie się do Boga, a zbliży się do was" (Jak. 4:8)
I to jak zbliży...