Krabik

Nuda bywa twórcza.
A i lenistwo przyczyniło się do powołania do życia wielu nowości, nie tylko technicznych.
Tak było u nas z Krabikiem.
Wymyślony w jeden z tych poranków pod hasłem "jeszcze 5 minut...", przedwcześnie jak na mój gust rozpoczętych...
Nie trzeba było się wysilać. Wystarczyło, że obudziła się jedna ręka i jako tako głos.
I tak oto z mojej dłoni i głosu, przy sporym udziale mojej, a przede wszystkim Martkowej wyobraźni, powstał Krabik, który wędruje po górach z poduszek,  uparcie próbuje usadawiać się na Martce i zadaje całe mnóstwo pytań.
Zdarza się tak zmęczyć Martkę Krabikiem, że i ona pragnie ciszy i spokoju.
Jak czasem ja ;)

- Manka, mogę lizaka? - pyta czasem Krabik
- Dobrze - odpowiada i daje mu lizaka na niby. Na niby jak i sam Krabik
- Manka, ale on mi się rozpuścił w buzi - męczy Krabik po zjedzeniu lizaka
- Dobrze, masz jeszcze jednego, ale to ostatni - odpowiada trochę już znużona opiekunka
- Maaaankaaaaa, ale ten też mi się rozpuścił - męczenia ciąg dalszy
- No ale przecież lizaki na tym polegają, że rozpuszczają się w buzi - wzdycha ciężko z niemałym zniecierpliwieniem

Dostrzegam w jej reakcjach siebie. W Krabiku natomiast ją i dziecko po prostu.
Lustro codzienności, w którym widzę, co mogłabym w swoich reakacjach skorygować.
Dla niej na takie wnioski chyba za wcześnie.
Dziecięcą męczliwość pojmuje się dopiero zostając rodzicem ;)


Krabik - tak się prezentuje w Martkowej wyobraźni i wykonaniu ;)